Kilka z serca napisanaych słów w kilku smsach. I w głowie chaos.
Taki pozytywny chaos, taki, który powoduje, że od kilku dni znowu się uśmiecham. Chyba pierwszy raz od kilku lat :)
Uśmiechamłem się w piątek do Ciebie przejeżdżając w południe obok Twojej pracy, uśmiechałem się cały dzień do klientów, uśmiechałem się do żony, pozdrawiając ją od Ciebie, nawet do teściowej się uśmiechałem :) Uśmiechałem się znowu dzisiaj do Ciebie gdy kosiłaś trawę :) Ślicznie wyglądasz w czarnym z wielką kosiarką z przodu ![kiss](/static/js/tinymce/plugins/emoticons/img/smiley-kiss.gif)
Tak, pozdrowiłem Ją od Ciebie. Trochę się zdziwiła. Ale tylko z tego powodu, że sobie w końcu od serca porozmawialiśmy. Zdałem skrótową relację z naszej wymiany zdań. Wie, co było powodem Twojego wycofania się, rezygnacji z tego, co dla Ciebie było ważne. Musisz wiedzieć, że Ona nie żywi do Ciebie urazy za to, co się wydarzyło między nami. To dla niej nie ma znaczenia. Wtedy to ja nabroiłem, a Ty stałaś się ofiarą. Wie, że jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym, moją bliźniaczą duszą. Wie, że się w Tobie zakochałem, że oddałem Ci wielki kawałek serca. Wie też, że cokolwiek by się nie działo, nie zostawię jej samej. Za bardzo ją kocham. Niepotrzebnie się martwisz z tego powodu.
Jedyne o co się trochę focha, to to, że gdy kiedyś wyciągała po Ciebie rękę, została zbyta i musiała zderzyć się z Twoim mężem. Strasznie ją to ruszyło. Wiem, że drugi raz pierwsza ręki nie poda. Jest na to zbyt dumna. Jeśli na prawdę pragniesz odbudować z nią jakiekolwiek relacje, musisz zagaić sama. Wierzę, że te lody uda się prędzej czy później przełamać.
Wiem, jak trudno jest zrobić ten pierwszy krok, najtrudniej. Sam przez trzy tygodnie kombinowałem i zastanawiałem się w jaki sposób podrzucić Ci link do wierszyka. Wierszyka, który jest może infantylny, ale jest dla mnie ważny, bo powstał pod wpływem chwili, bo odzwierciedla stan mojej duszy. Nigdy wcześniej nie napisałem wierszyka. Bałem się, że zostanę odrzucony, wyśmiany. Chciałem zostawić Ci kartkę za wycieraczką samochodu, ale za każdym razem gdy się do niego zbliżałem, serce zaczynało mi walić tak szybko, że tchórzyłem. Serio :) Jednak kilka szczerych do bólu zdań spowodowało, że mogłaś się z nim zapoznać. Dziekuję.
Zadałaś ważne pytanie - po co to było? Po co byłaś dla mnie? A tak na prawdę - kim jesteś dla mnie? Może pokrótce opowiem.
Na początku, przez pierwszych kilka tygodni, faktycznie, oboje "macaliśmy się" próbując wysondować swoje intencje. Wtedy dla mnie byłaś potencjalną zdobyczą, może wakacyjną przygodą. Badałem granice i bez sentymentów wykorzystałbym to, gdyby były słabo bronione. Typowy facet :)
Wtedy zrobiłaś mi awanturę :)
Właśnie tego dnia zrozumiałem, że jesteś dla mnie kimś innym. Kimś ważnym, że szanuję Twoje decyzje. Że jesteś, wybacz za wyrażenie, oziębła, z jakiegoś powodu. Wtedy dopiero zacząłem słuchać co tak na prawdę do mnie mówisz, co chcesz przekazać, nawet bez słów. Pokochałem tę kobietę. Chciałem, by poczuła się prawdziwie kochana, bez oczekiwań, bez żądań wzajemności. Robiłem wszystko, by poczuła się szczęśliwa. By poczuła się, może nawet pierwszy raz w życiu, szczerze kochana. Przyjęłaś to uczucie. Odwzajemniłaś je. To były najwspanialsze chwile mojego życia, widząc, jak się usmiechasz, jak rozkwitasz. Obserwując jak jesteś szczęśliwa. Wtedy też zakochałem się na poważnie.
To była moja nagroda.
Nadal Cię kocham, tak samo jak trzy lata temu.
Cieszę się widząc Cię na spacerze z pieskiem (cudownie, że w końcu masz wymarzonego psa :)). Wspaniale, że po tym wszystkim Twój mąż starał się, dla Was, dla Waszych dzieci. Dobrze, że to doceniasz.
Teraz faktycznie zostały tylko wspomnienia, ale czy tylko dla wspomnień i tęsknoty byliślmy dla siebie. Nie sądzę. Nawet dla tego pieska, było warto.
Wracając do relacji... wierzę w to, że kiedyś znowu będziemy mogli usiąść we trójkę na tarasie i śmiać się do siebie ciesząc się smakiem świeżo zmielonej kawy. Jednak trzeba się przemóc i zrobić ten pierwszy krok. Wtedy okazuje się, że wydumane demony są nieprawdziwe i jest dobrze. Może miną kolejne trzy lata, może 6, ale kiedyś to nastąpi.
Kochasz mnie tak samo jak ja kocham Ciebie, teraz to wiem. Tak samo jak Ty boję się naszego spotkania. Pragnę tego bardzo, boję się tego bardzo. Nie raz i nie dwa wyobrażałem to sobie, jak stoję jak kołek z rękami w kieszeniach, bo boję się, że gdy Cię dotknę, przewróci się nogami do góry nasz ustalony świat i spłoniemy jak ćmy w blasku świecy.
Ciągle się uśmiecham :) Dawno nie byłem tam pozytywnie nastawiony do świata.
Uśmiecham się, znowu do Ciebie, choć jest grubo po północy i wszyscy już śpią. Ty pewnie też.
Wyobrażam sobie, że też się uśmiechasz przez sen. Chciałbym to zobaczyć. Choć raz...
Wszystko przez kilka szczerych, z serca płynących smsów.....
Dobranoc Kochana :)